Wiele osób w Stanach Zjednoczonych i nie tylko zadaje pytanie, czy Waszyngton może sobie pozwolić na interwencję w Syrii? Czy faktycznie „czerwona linia” o której mówił prezydent Obama co najmniej pięć razy w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy została przekroczona?
Eksperci zalecają daleko idącą ostrożność w kwestii uznania faktu, iż reżim prezydenta Assada użył broni chemicznej. Padają pytania, czy to na pewno zrobiły wojska rządowe? A jeśli tak, to dlaczego skala jej użycia był tak mała i bez znaczenia strategicznego dla wojny?
Zwolennicy interwencji podnoszą jednak także inne argumenty. Zwracają uwagę na olbrzymią liczbę ofiar oraz postępującą destabilizację regionu, przede wszystkim na terenach granicznych z Syrią.
W ostatnim czasie najwięcej takich sygnałów, z prośbą o pomoc wysłała Jordania, która ma już poważny problem z rosnąca liczbą syryjskich uchodźców, ale skutki tej wojny odczuwalne są także w Turcji , Iraku, Libanie i Izraelu.
Pomimo prawdziwości tych wszystkich argumentów jest też kilka innych czynników powstrzymujących interwencję USA, w tym kosztów wojny i braku poparcia. Jest również bardzo prawdopodobne, że po upadku reżimu al-Assada, Syria może stać się rajem dla międzynarodowych terrorystów, a obalenie Assada może oznaczać nie koniec wojny, lecz tylko nowy jej rozdział.
Dodajmy do tego fakt, że interwencja może podważyć długą drogę w realizacji amerykańskiego planu: budowania irańskich regionalnych wpływów. Tak więc, Waszyngton stoi przed dylematem.
Warto także pamiętać, że Syria to nie jest Libia, gdzie osamotniony dyktator trwał przy władzy tylko przy pomocy zagranicznych najemników. Assad ma ciągle za sobą regularną syryjską armię walczącą dla niego. Ma on ma poparcie także kilku frakcji syryjskiej ludności, w tym chrześcijan, którzy obawiają się tego, co może się zdarzyć, jeśli muzułmańscy rebelianci, w tym ci radykalni przejmą władzę.
Turcja, Iran, Chiny i Rosja sprzeciwiają się interwencji – choć z bardzo różnych powodów. Arabia Saudyjska z kolei ma własny pomysł na tę „sytuację” a jeszcze pozostaje stanowisko Libanu i Izraela. Ten w ostatnim czasie wyraźnie sprzeciwił się wysyłaniu broni dla syryjskich rebeliantów.
Tymczasem al-Kaida i jej sojuszniczy budują w Syrii regionalną platformę zdolną do ataków nie tylko na Bliskim Wschodzie. Stany Zjednoczone nie mogą pozwolić taki scenariusz się, ale wśród amerykańskich polityków, jak i obywateli, istnieje ogólna niechęć do angażowania się w kolejną wojnę w świecie islamskim.
W Iraku i Afganistanie amerykańsko-natowskie interwencje wojskowe nie doprowadziły do stabilizacji. Jeśli inwazja USA i późniejsze okupacja Iraku ściągnęły dżihadystów do kraju, sytuacja w Syrii może okazać się dużo gorsza, ponieważ, w przeciwieństwie do Iraku, Syria już jest wylęgarnią światowego dżihadu.
Piotr Woźniak (KorespondentWojenny.pl)
Na podstawie:
*U.S.: No Good Options in a Syrian Intervention by Stratfor
*Seeing Red by Fred Kaplan
Polecamy:
Komentarze